Things falling apart


  Przejrzałam wczoraj moje podsumowanie z 2016 roku. To była jedna wielka tragedia, a 2017 zdecydowanie lepszy. Choć nie zawsze było tak słodko.
  Pamiętacie, w 2016 bardzo dużo pracowałam i starałam się oszczędzić na generalny remont kuchni. Mamy mieszkanie z drugiej ręki, więc cała kuchnia jest po poprzednich właścicielach, pomalowana na jakiś dziwny fioletowy kolor, z miodową zabudową kuchenną IKEA i sprzętami sprzed 20lat. Trzeba to wszystko wymienić. Bardzo mi na tym zależało, bo wiedziałam, że już nigdy nie będę miała takiej siły, żeby tyle pracować i nastawiałam się na drugie dziecko, co też oznacza przerwę około 2lat. Udało mi się zebrać wymarzoną kwotę na remont i jeszcze na urlop na Majorce.
  I to jest moja porażka 2017. Nie zrobiliśmy tego remontu. Bartek kompletnie nie miał motywacji, żeby to organizować, uparł się na nowy samochód i ja w końcu uległam. Trochę jak matka z rozpieszczonym bachorem. Ale tak, zawsze byłam "miękka", nie miałam siły, żeby się z tym szarpać samotnie.
Samochód faktycznie też wołał o pomstę do nieba, podwozie podobno gniło od rdzy (Focusy tak już mają). Tak więc mamy nowy samochód, znaczy Bartek ma Audi z 2003 roku...Głupia jestem, wiem, ale to ostatni raz.
A kuchnia? Cóż, odmalowaliśmy ściany na biało, mamy też farby do renowacji mebli (mamy…). Możemy dalej mieszkać w ruderze. I tak nikogo nie zapraszamy:P
  To jest kolejna porażka 2017. Zaczęło się już w 2016tym, bo spędzając tyle czasu w pracy, nie było mowy o kontaktach towarzyskich. Po pracy człowiek chciał spędzić czas z rodziną.
Praca w aptece też zrobiła swoje. Nabawiłam się chyba fobii społecznej, bo ludzie zaczęli mnie po prostu denerwować, przestałam mieć ochotę na jakiekolwiek kontakty towarzyskie, nawet telefon do kumpeli zrobił się dla mnie problematyczny. I w 2017 nie poprawiło się, choć miałam „wielkie postanowienie”, żeby to zmienić. Planowałam spotkania z długo niewidzianymi znajomymi, nawet wpisywałam do kalendarza, żeby zadzwonić do koleżanek. I dupa. Nie idzie. Nie mam ochoty. Oddaliłam się od ludzi. I chciałabym to naprawić. Kiedy ktoś zadzwoni sam, to odbieram albo oddzwaniam, bo mi głupio. Ale sama nie mogę. Porażka. Muszę to jakoś rozkminić w tym roku, bo wcale nie jest mi z tym dobrze. Lubię ludzi i ich towarzystwo.
  Praca - porażka totalna. Choć nie moja, a właścicieli. Nie wiem, co było powodem. Czy zła organizacja właścicielki sieci aptek, w której pracuję (jestem w ciąży, więc zwalnianie się teraz jest głupim pomysłem), czy celowe działania, które doprowadziły do takiego kryzysu firmy. Nie będę wchodzić w szczegóły. Prawda jest taka, że gdybym wiedziała wcześniej co się dzieje, to bym szukała nowej pracy, ale wpadłam. Szefowa pewnie powiedziałaby, żebym nie przesadzała, że mam dobrze w jej firmie. Nie pani Marzeno. Oszczędności kiedyś się kończą. A wynagrodzenie wypłacane 21go grudnia (które powinno być max do 10go), to jest przeginka:/
2017 to była jedna wielka nerwówka, jeśli chodzi o pracę. Naprawdę NIE LUBIĘ!!!
  Takie moje porażki-drobiażdżki:
Nie ogarniam bałaganu w domu. Brak mi systematyczności i jestem leniwa. Nie lubię sprzątać, co tu się oszukiwać. Kiedyś w domu sprzątała moja matka, a ja głównie miałam się uczyć. I teraz mamy efekty. Bartek też ma tylko zrywy, więc lekko nie jest. Jedna dobra rzecz, to wywalam "przydasie" i pierdoły, których nie używamy. Koniec sentymentów!!!
  Blog i moje PICTURE OF A DAY 2017:(
Mam mnóstwo zdjęć do przerobienia, pomysły na bloga i nic z tym nie robię. Łatwiej odpalić jakiś serial na Netflix'ie czy HBO, albo znowu robić rogue'a na World of Warcraft. Masakra!!! Jest nadzieja na 2018, bo seriale wyszły mi już bokiem, WOW też się nudzi. Ale za to będzie malutkie dziecko...Czy ja się jakoś ogarnę??? Czy znajdę motywację? Kwestia "chcenia", prawda? ;)

  Nie ma wielkich planów na 2018, teraz władzę przejmie bobo i na tym trzeba się skupić:) Oby to wszystko gładko poszło i zdrowie nam dopisało.
  Życzę Wam wszystkim, żeby ten rok był oczywiście lepszy, pomyślny; żeby plany i marzenia się spełniały, a miłość wisiała w powietrzu;)
Buziaki :*




Komentarze