Luka

  I kolejny miesiąc minął niepostrzeżenie. Kurcze, czy ten czas musi tak pędzić?
Czy ktoś jeszcze pamięta te śnieżyce na początku stycznia? Dawno temu i nieprawda...


             Nowy Rok zaczęłam z nową płytą Krzysia Zalewskiego. Na początku nie robiła wrażenia, ale koncert w Starym Maneżu dosłownie mnie porwał. I już nie mogłam przestać słuchać;)



   Przyszła odwilż i 25ty finał WOŚP. Wesoły spacer po starówce zakończył się katarem u całej trójki. Jednak warto było się przejść. 



Ala nie mogła się powstrzymać, żeby nie zarwać kilku kawalerów na mieście. 
Uzbrojonych. Oczywiście.


Gunter "Heisenberg" Grass pokiwał tylko głową. 



     Kiedy katary minęły, wybraliśmy się do gdańskiej Mąki i Kawy (nareszcie!!!). Chyba bardzo przejmują się krytyką na facebooku, bo obsłużyli nas na tip-top. Nie było do czego się przyczepić. 
A pizza pysznaaaaa. Nie, nie zrobiłam zdjęć jedzenia. Nie mam tyle śmiałości;P

Gdańsk Śródmieście rozbudowuje się. Muszę przyznać - 8 dźwigów robi na mnie wrażenie.

Nie mam pewności, czy te drzewa spowija mgła czy smog... 

     I powiem jeszcze, że nie lubię zimy. Tych ciemności, mrozu, męczącego ubierania się "na cebulkę" (rajstopy pod jeansami, wrrrr), ciągłego gubienia rękawiczek. Także zalegamy w domu;) 

  W styczniu Ala miała fazę na cięcie papierów nożycami (czekałam, aż utnie sobie palca, ale sobie radzi spryciula)...

...na grę w Piotrusia...

...na sukienki i tańce.


Bo przecież karnawał trwa:)


Dobranoc.



Komentarze